DUCH LASU
Pojechaliśmy do Bogdanówki. Naszym celem była Koskowa Góra i dwa warsztaty – przyrodniczy i survivalowy. Chcieliśmy sprawdzić czy kontakt z naturą może być dobrym sposobem relaksu, rozpalić ognisko bez użycia zapałek i przygotować strawę z kociołka. Nawet się nie spodziewaliśmy, że sowa okaże się większą gwiazdą niż jastrząb, a gromadząc się przy ogniu zrozumiemy, dlaczego daje on poczucie bezpieczeństwa.
Informacje o gatunkach ptaków drapieżnych w Polsce otrzymaliśmy z pierwszej ręki od sokolnika – Radomira Horwata. Nie tylko prezentował ciekawostki i akcesoria, demonstrował jak pracuje z jastrzębiem Jagą, ale też opowiedział o ratowaniu ptaków, które ranne zostają do niego przywiezione przez ludzi. Zwrócił uwagę na las jako miejsce, które jest domem dla dzikich zwierząt i powinniśmy zadbać o jego przetrwanie. Jego puchacza Saszę polubiliśmy, kiedy rozśmieszał nas, potrafiąc wyprzedzić nasze plany J i kiedy bezszelestnie przelatywał przez szpaler uczniów i pozwalał się nakarmić, siadając na rękawicy, nałożonej przez dzielnych ochotników.
Po ornitologicznych przeżyciach podziwialiśmy przestrzeń na szczycie Koskowej Góry. Cieszyły nas widoki. Mimo, że Tatry i Babia Góra tego dnia przykryły się chmurami, daleka perspektywa i szeroka panorama informowały, że osiągnęliśmy cel – wyżej już w pasmie Beskidu Makowskiego wspiąć się nie da.
Dlaczego lubimy ogień? Nad tym zastanowiliśmy się z Mikołajem Wielgusem, podziwiając cierpliwość i spokój z jakim skutecznie rozpalił ogień. Poznaliśmy podstawy survivalu, przydatne nie tylko w ekstremalnych sytuacjach, ale co dnia! Ekwipunek naszego instruktora przydał się do pokrojenia wszystkich produktów spożywczych. Wkrótce karmiliśmy się rozgrzewającym żurkiem z kociołka. Pogoda zmieniła się, zaczęło mocno wiać. Gromadząc się wokół płomienia, poczuliśmy naturalne instynkty – ogień uspokaja, karmi, daje ochronę przed niską temperaturą i przed zewnętrznym zagrożeniem. To był prawdziwy survival.
Wracając wśród borowatników i leszczyn zbieraliśmy…grzyby? Nieeee! Puste puszki po piwie, plastikowe butelki, papierki, śmieci. Wstyd dla tych, którzy je wyrzucili. Po nas nie zostały wstydliwe ślady. Wszystkie śmieci zabraliśmy ze sobą, a nawet szlak wygląda teraz jeszcze lepiej, bo został przez naszą klasę posprzątany.
Zrelaksowani wracaliśmy do Myślenic z postanowieniem pomagania Matce Ziemi. Jak? Tak, jak możemy. Ograniczymy używanie plastiku – od dzisiaj każdy uczeń IVc będzie przynosił picie na wycieczki i do szkoły w bidonie. Dość z jednorazowymi butelkami. NO PLASTIC!